czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 4

Rose

      Gdy wyszłam od Lissy od razu skierowałam się do mojego pokoju. Dymitr szedł kilka kroków za mną, co było bezpiecznym wyjściem na wypadek, gdybym (nie daj Boże!) miała zemdleć z wyczerpania.
            W końcu dotarłam do swojego pokoju. Zaczęłam się pakować. Nie trwało to długo, bo brałam tylko niezbędne rzeczy. Bez zbędnych ceregieli wyszłam na korytarz. Dymitr już tam na mnie czekał. Stał oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie.
-Podoba ci się to co widzisz?- to pytanie od początku naszej znajomości miało znaczenie. Pierwszy raz powiedziałam to gdy zobaczył mnie bez bluzki w objęciach Jessego  Zeklosa. Wtedy coś pojawiło się w jego oczach. Trwał to tylko chwilkę, lecz i tak wiem, że tam było.
-Nawet nie wiesz jak bardzo krasota moya- powiedział wciąż nie odrywając ode mnie wzroku.
              Po tej krótkiej wymianie zdań wyszliśmy na dwór, gdzie już czekali na nas z samochodem z Dworu. Wsiedliśmy i już po chwili jechaliśmy w stronę lotniska. Starałam się nie zasypiać, ale byłam tak zmęczona i jeszcze do tego do dyspozycji miałam umięśnione ramie mojego ukochanego. Nie mogłam przegapić okazji, aby położyć głowę na tym ramieniu . Potem już samo wyszło.
              Dymitr delikatnie mnie obudził i oznajmił, że jesteśmy na lotnisku. Wstałam i ciągle nieprzytomna weszłam do samolotu. Już za chwilę odeszłam w niebyt, aby po godzinie znów się zbudzić. Gdy spojrzałam w bok zobaczyłam, że mój partner nie śpi.
-Towarzyszu czy ty nie spałeś? Trzeba nabierać sił!
-Oh Roza, spałem, ale w samochodzie, wtedy gdy ty spałaś.- po tej niezbyt zadowalającej odpowiedzi objął mnie ramieniem.
-Masz w tej chwili iść spać! To jest rozkaz Towarzyszu!- Powiedziałam to stanowczym głosem, patrząc na niego surowo. Na ustach miałam uśmiech.
-Postaram się jak najrzetelniej wypełnić rozkaz generale Hathaway!- to powiedziawszy zamknął oczy i starał się zasnąć.
Przez kilka minut siedzieliśmy tak w ciszy. Po chwili poczułam, że jego ciało się rozluźnia. Gdy poczułam, że Dymitr śpi sama zasnęłam tam, gdzie jest moje miejsce, czyli w ramionach mojego ukochanego.

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 3

Lissa

        Gdy tylko Rose i Dymitr wyszli usiadłam na łóżku zbyt zmęczona aby cokolwiek zrobić. Byłam tak okropnie zmęczona! Zakładam, że Rose jest zmęczona dużo bardziej niż ja, bo przecież musiała cały czas być przy mnie a do tego non stop być czujna. 
-Nasza królowa jest zmęczona królowaniem?- spytał zaczepnie Abe. Normalnie w życiu nie wpuściłabym go do mojego pokoju, ale uparł się, że musi być przy tej rozmowie. Kto tam wie co mu po głowie chodzi. Właśnie z tego powodu pozwoliłam mu wejść. Wolałam aby moja komnata nie została wysadzona w powietrze jak to się stało z posągami podczas ucieczki Rose. On po prostu wysadził wiekowe rzeźby używając C4! Jak go się nie bać? Ale w końcu jest on ojcem mojej najlepszej przyjaciółki i czasem tylko to powstrzymuje mnie przed wysłaniem go gdzie pieprz rośnie. W chwilach takich jak te szczególnie nie mam ochoty na jego towarzystwo.
-Tak jestem bardzo zmęczona i proszę cię abyś opuścił mój pokój.- Powiedziałam to wysilając się na jak najgrzeczniejszy ton. Pfff.... czasem życie królowej jest strasznie uciążliwe.
-Jak sobie życzysz Wasza Wysokość- mówiąc to posłał mi tajemniczy uśmiech i skłonił się przesadnie nisko i wyszedł. Cały Abe. 
                Odetchnęłam z ulgą. W końcu spokój. Christian usiadł obok i otoczył mnie ramieniem.
-Musisz wypocząć.- powiedział to tonem nie znającym sprzeciwu.- Jutro najlepiej byłoby gdybyś wzięła sobie wolne.
-Dobrze wiesz, że nie mogę.  Nie teraz gdy jestem już tak blisko uchwalenia prawa o tym aby królowe nie musiały mieć żyjących krewnych. Jeśli mi się to uda to Jill nie będzie musiał się więcej ukrywać i jeśli to moi przeciwnicy ją porwali to już nie będą jej potrzebować i najprawdopodobniej oddadzą mi ją.- Powiedziałam to wszystko na jednym oddechu. W moich oczach wezbrały się łzy
-Hej! Nie płacz! To nie twoja wina!- Mój chłopak za wszelką cenę chciał mnie pocieszyć. Czasem bywał tak opiekuńczy.
- Wiem, że nie powinnam płakać, ale ja już nie mogę! To przeze mnie tak młoda morojka musi uciekać i chować się po świecie w obawie o swoje życie!- Mimo iż nie znałam Jill tak dobrze jak chciałam to i tak wiele dla mnie znaczyła.
-Teraz tym bardziej musisz zrobić sobie wolne, albo chociaż wcześniej przestać pracować.- Widziałam troskę w jego oczach.- Proszę zrób to dla mnie. Spędzimy ten czas razem.
 Tym argumentem mnie przekonał. Uśmiechnęłam się do niego słabo na znak zgody. Chwile siedzieliśmy w milczeniu a potem usnęłam w jego ramionach.

Wytłumaczenie

Teraz już mogę z powrotem wstawiać następne rozdziały! Wcześniej byłam w Grecji na koloniach, więc nic nie mogłam napisać. Już nie przedłużam i zabieram się do pisania następnego rozdziału!