Rose
Ciągle było niespokojnie po wyborze Lissy na królowa, mimo iż minęło już sporo czasu. Wampiry z Dworu także nie oswoiły się z myślą, że Adrian Iwaszkow wziął za żonę człowieka, do tego alchemika. Z Dymitrem nie kwestionowaliśmy tego wyboru, ponieważ wiedzieliśmy co to dla nich znaczy. Przechodziliśmy coś podobnego.
Własnie wracałam z kolacji u Lissy, gdy na korytarzu zastałam Sydney. Uśmiechnęłam się do niej. Nie, nie odwzajemniła uśmiechu, wyglądała wręcz na smutną i jednocześnie trochę przerażoną
i zdziwioną.
-Czy coś się stało? Adrian coś zrobił?
-Nie, Adrian nic nie zrobił. Jest wobec mnie bardzo opiekuńczy.- te słowa powiedziała z lekkim uśmiechem. Można było usłyszeć w nich dumę i czułość.- Tylko po prostu nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony wiem, że alchemicy nie mogą Mnie tutaj skrzywdzić a wiec mogę spokojnie żyć z Adrianem. Z drugiej strony, gdy tylko opuszczę Dwór zostanę złapana i wysłana do ośrodka reedukacji, tyle, że już z niego nie wyjdę.- Słowa te wręcz wycedziła. Widać w jej oczach było ból, wściekłość i milion innych, podobnych emocji.- Straciłam w ten sposób nie tylko ojca, ale także siostrę. Jeszcze ta sprawa Jill.
Jill jako jedyny żyjący krewny królowej jest bardzo ważnym obiektem w wampirzej polityce.
Jakiś czas temu została wysłana do Palm Springs, z myślą, że przeciwnicy Lissy nie znajdą jej tam. Gdzie przebywa księżniczka wiedziało tylko kilka nielicznych osób. Jill ostatnio porwano. Tylko krąg zaufanych osób o tym wiedział. Gdyby ktoś się dowiedział mógłby strącić z tronu Wasylissę. Królowa bowiem potrzebuje przynajmniej jednego żyjącego członka Rodziny. Pracuje nad prawem które mówi o tym, że monarcha nie potrzebuje żyjących członków rodziny. Jak na razie jednak to prawo nie zostało uchwalone.
-Nic się nie martw. Niedługo zostanie wysłana specjalna grupa strażników którzy będą jej poszukiwać.
-Wiem, ale jak na razie ta myśl nie daje mi spokoju.
Świetnie ja rozumiałam. Ja też długo nie mogłam przestać myśleć, że porwano jedyną, żyjącą krewną Lissy. Chociaż wiedziałam, że Sydney nie myśli o niej w ten sposób. Dla niej Jill była jak siostra, ktorą trzeba się opiekować, a ona tego nie dopilnowała.
Jednak teraz chciałam zejść na przyjemniejsze tematy, wiec powiedziałam:
-Żeby pozbyć się tego ponurego nastroju, lepiej opowiedz mi jak to było, gdy Adrian ci się oświadczał!
Zrobiła zdziwioną minę, lecz z uśmiechem opowiedziała całą tą szaloną historie. Ależ to było piękne. Wiele bym oddała za takie chwile z Dymitrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz