środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 11 cz. II (w końcu)

Rose

      Dopiero od pół godziny chodziliśmy po najbliższej galerii handlowej, a Dymitr już narzekał. Może nie tyle narzekał, ile widziałam w jego postawie znudzenie i frustrację. Postanowiłam go pocieszyć.
-Już wchodzimy do ostatniego sklepu Towarzyszu-powiedziałam.
-To samo mówiłaś przy poprzednim sklepie-mruknął.
-Ale to już na pewno ostatni. Obiecuję!
Ukochany tylko burknął pod nosem coś po rosyjsku.
          Skręciliśmy w dział z modą męską. Przyznam, że Dymitr wyglądałby olśniewająco w jednym z tych smokingów. Są smokingi i smokingi. To jest smoking.* Na myśl tego cytatu uśmiechnęłam się pod nosem.
-O! Zobacz jaka ładna!-Wskazałam śnieżnobiałą koszulę, z czarnymi guzikami i zwężeniami po bokach. 
-No nie wiem.- Widać nie jest zbyt optymistyczny w tej kwestii.
-Nie marudź, tylko idź przymierzyć!-rozkazałam.
           W drodze do przebieralni moją uwagę zwróciły jeszcze pasujące muchy i krawaty, ale nie mieliśmy potrzeby ich kupna.
           Gdy weszliśmy razem do kabiny Dymitr zdjął bluzkę, a ja z niemałym zainteresowaniem wpatrywałam się w idealnie wyrzeźbione mięśnie pleców i ramion.
-Ekhem- odchrząknął.- Czy będziesz wpatrywać się w moje plecy?
-Powiem ci, że mogłabym tak całe dnie!
            Nie wiem o co wcześniej pytał, ale w jego dłoni ujrzałam koszulę. Wzięłam ją i zaczęłam nakładać na jego ramiona. Podeszłam od przodu i złapałam za pierwszy guzik. Wtem Dymitr nachylił się do mnie i lekko przygryzł płatek mojego prawego ucha. Całe ciało przeszedł mi przyjemny dreszcz. Aby mu się odwdzięczyć, zapinając ostatni guzik, musnęłam jego brzuch paznokciami. Nieznacznie się spiął, lecz zaraz rozluźnił, po czym wyszeptał mi do ucha.
-Jeśli tak dalej pójdzie, to nie tylko będziemy kupować, koszulę, ale także płacić za wyrządzone szkody.
-Czy to wyznanie Towarzyszu?-powiedziałam, uśmiechając się nieznacznie.
-Nie mamy czasu Rose. Konferencja.
            No niestety. Ale chociaż ma się w co ubrać. Po wyjściu ze sklepu, udaliśmy sie do Hondy, zaparkowanej kilkadziesiąt metrów dalej. Nadal nie wiem co ludzie z Dworu widzą w Hondach. Samochód nie był stary, ani zepsuty, tylko po prostu przydałoby się jakieś urozmaicenie. Przysięgam, że odkąd korzystamy z dworskich pojazdów, potrafię wymienić każdy model tej marki.
            Na szczęście nie było korków i już niedługo byliśmy w domu. Z torbą przeszliśmy do naszych komnat, po czym pierwsze co zrobiliśmy to serię telefonów do Lissy i Christiana, którzy się o nas martwili, ponieważ nie powiedzieliśmy im gdzie jedziemy. To znaczy ta pierwsza pewnie się martwiła, ale co do Ozery to pewności nie mam. Przyjaciółka przez pięć minut usiłowała mi wytłumaczyć, że nie mogę tak znikać bez uprzedzenia. Uspokoiłam ją po czy rozłączyłam się, tłumacząc,  iż jestem zmęczona. Nie było to zbyt miłe z mojej strony i wiem, że powinnam poświęcać jej więcej czasu, ale teraz byłam padnięta. 
             Gdy tylko ujrzałam Dymitra moje zmęczenie odeszło w niepamięć. Wreszcie mamy chwilę czasu, aby zająć się sobą.
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Po pół roku wróciłam. Przepraszam Was bardzo, ale weny nie miałam. (Ta, pewnie myślicie, przez pół roku) Po prostu nie miałam pomysłu na kontynuowanie tego. Teraz mam nadzieję, że zacznę pisać regularnie. Jeśli chcecie to powiem Wam, że rozpoczęłam działalność na Wattpadzie! Znajdziecie mnie pod nazwą Iriarisa (wszędzie oprócz tu się tak nazywam). Piszę jedną creepypastę i jedno opowiadanie fantasy. :) 
Пока! (Od jakiegoś czasu uczę się w szkole rosyjskiego! Szkoda, że to tylko kółko... Ale przyda się gdy Dimka spotka znajomego!)
Aelin

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 11 cz.I

Rose

                A więc zajęliśmy się czynnością tak banalną jak szukanie koszuli. Efekty były przerażające. I to nie dla tego, że nic nie znaleźliśmy. Wręcz przeciwnie.  Na samym dnie szafy leżało ogromnie pudło. Gdy je otworzyliśmy naszym oczom ukazały się koszule. Dymitr tylko się uśmiechnął i już sięgał po jedną z nich. Odepchnęłam jego rękę na co prychnął zirytowany.
-No co?-spytał się.
-To będzie zbrodnia przeciwko modzie. Ba nie modzie, a całej epoce! Może tam w Europie coś takiego nosicie, ale jesteśmy w Stanach. Tu nie ma miejsca na coś takiego!- czując się jakbym zbawiała ludzkość wrzuciłam to koszulopodobne coś do kominka.
                Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby poszedł pół nago, ale się uparł. Jednak na coś takiego nie mogłam pozwolić! "Koszula"  miała bufiaste rękawy i... o zgrozo, żabot! Tego się chyba nawet w średniowieczu nie nosiło.
-Była ładna...-wybąkał mój ukochany.
-Ładna?!-gotowałam się ze wzburzenia.- Mamy XXI wiek, a ty nie grasz w "Piratach z Karaibów"! Sam Jack Sparrow by się tego nie powstydził! Ale na Boga ty idziesz na konferencję, a nie na odzyskanie Czarnej Perły! Cały Dwór tam będzie a ty się ustroisz w coś dzięki czemu będziesz w centym zainteresowania i to nie w dobrym znaczeniu tego słowa!
                  Chyba moja przemowa go przekonała.
-Jedziemy do sklepu!-zadecydowałam.-Mamy jeszcze trochę czasu.\
                  Zgodził się bez słowa. Już po chwili siedzieliśmy w samochodzie w drodze do najbliższego sklepu odzieżowego. Zaczynałam się czuć jak w starym dobrym małżeństwie. Jezus, Maria! Jeszcze tego brakuję! Żeby z  młodej, żwawej Rose Hathaway zrobiła się narzekająca, zgryźliwa, młoda, panna w związku! 
                                                                               ***

sobota, 7 listopada 2015

Srebro //historia//

                 Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Ostatnie co pamiętam to strzygi. Mnóstwo strzyg. Dymitr walczący u mego boku. A potem... No właśnie? Co potem? Dalej nie pamiętam już nic.
                Po chwili usłyszałam kroki. Razem z nimi głosy.
-Obudziła się! Obudziła się!
               Tak wołało około pięciu osób. Usłyszałam wśród nich moją przyjaciółkę Lissę. To miłe z jej strony, że zaczekała aż się obudzę. Zaraz pełno lekarzy wlało się do mojego pokoju. Byli bardzo zdziwieni.
-Co? Nie widzieliście nigdy strażnika?- zapytałam. 
               Wszyscy wymienili zdziwione spojrzenia. Zaczęli coś do siebie szeptać po czym weszli za szklaną szybę. Została tylko Lissa. Dziwne, że nie  było z nią Dymitra. Pewnie miał strażnicze obowiązki.
-Oh Rose! Tak się martwiłam!- wykrzyknęła.
                O mój Boże! Jak ona wyglądała. Jakby postarzała się o jakieś dwadzieścia lat! Czy to dlatego, że się tak o mnie martwiła? Nie... To chyba niemożliwe. 
-Nie było powodu. Przecież nie było mnie tylko...- No właśnie? Ile  mnie nie było?-zadałam jej pytanie.
                Zasępiła się.
-Nie było Cię z nami dwadzieścia lat.- Odpowiedziała na moje pytanie. Nie oczekiwałam takiej odpowiedzi.
-Ile?!- Zawołałam tak głośno, że przyjaciółka się aż skrzywiła. Nagle coś sobie przypomniałam.- A gdzie Dymitr?
                Lissa zwiesiła głowę.
-Nie było go z tobą. Szukaliśmy kilka lat. Nie znaleźliśmy nic- dodała jeszcze ciszej.- Ale Rose, tam było tyle krwi. Kto to widział mówił, że nikt nie był w stanie przeżyć. Położyliście ze trzydzieści strzyg. Ale ich było coraz więcej. Ledwo cię ocaliliśmy. Niestety nikogo więcej nie znaleźliśmy. Sama byłaś na wpół martwa. Zapadłaś w śpiączkę na dwadzieścia lat! Trzymałaś w ręku swój srebrny kołek. Obok ciebie leżał drugi. Ten należący do Dymitra był złamany.
                Najpierw nie czułam nic. Potem  nie rozróżniałam już uczuć. Miłość, nienawiść, rozpacz, ból. To wszystko zlało się w jedno. Jedyną myślą jaką udało mi się ułożyć było: Srebro się nie łamie. Wstałam gwałtownie. Zakręciło mi się w głowie ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Z moich ust wydał się nieludzki okrzyk. Łzy lały się po mojej twarzy. Zaczęłam się szarpać i rzucać. Pozrywałam wszystkie rurki. Słyszałam tylko bardzo szybkie pikanie. A potem zapadła ciemność.
                

Informacja

                     No a więc postanowiłam, że będę czasem wstawiać historie, które będą powiązane z AW, ale nie z moim blogiem. To znaczy to będzie po prostu jakaś osobna historia. Wtedy mogę pokazać Wam, że potrafię być okrutna...! Pierwsza pojawi się za chwilę.

wtorek, 20 października 2015

Rozdział 10

Rose

           Weszłam do swojego pokoju i zobaczyłam w nim Adriana. Stał plecami do okna i wlepiał wzrok w ścianę obok mnie. Wyglądał na zamyślonego, dlatego spytałam.
-Szukasz kogoś?-mój głos zabrzmiał ostrzej niż zamierzałam. Kiedy indziej zadałabym inne  pytanie, ale byłam nie w humorze. To przez tę sprawę z Jackie Trewillger. Zdecydowanie coś tu śmierdzi.
-Widziałaś może Sonię?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Jak ja tego nie lubiłam. Od razu przypomniałam sobie moment kiedy jeszcze w akademii obudziłam się w szpitalu i doktor Olendzka zadawała mi głupie pytania typu jak się nazywasz.
-Teraz pewnie śpi.- Był środek dnia więc noc w morojskim rozkładzie dnia.
-A no tak-wymruczał do siebie.
               Po chwili już go nie było. Dziwne. Zdecydowanie coś tu śmierdzi. Lecz teraz moją głowę zaprzątały inne sprawy takie jak na przykład pół-nagi Rosjanin wchodzący do mojego pokoju przez nasze wspólne drzwi. Lissa kazała zrobić przejścię pomiędzy naszymi pokojami, abyśmy mogli swobodnie się porozumiewać. My wykorzystywaliśmy to też do innego celu.
-Widziałaś może moją koszule?- Dziwne było to pytanie, ponieważ on zwykle nie chodził w koszulach. Nawet nie zwykle. Nigdy! Dlatego spytałam:
-Od kiedy chodzisz w koszulach?
-Mam iść na jakąś konferencje i dostałem rozkaz od królowej, aby ubrać się bardzo elegancko- w jego głosie dało się słyszeć zdenerwowanie i niesmak co do tego w co ma się ubrać.
-Według mnie możesz zostać w tym w czym jesteś...- Zdecydowanie mógł. Wyglądał olśniewająco.
-To nie czas na żarty Rose- mówiąc to zwieśł ponuro głowę, lecz i tak zdążyłam dostrzec uśmiech na jego twarzy.
-Kto to widział!-zaśmiałam się- Sławny pogromca strzyg a boi się koszuli?
                   Podeszłam kilka kroków. Stałam teraz na przeciwko niego i starałam się patrzeć mu w oczy co było trudne nie z powodu różnicy wzrostu, ale dlatego, że wciąż trzymał głowę opuszczoną.
-I Abe'go- powiedział to tak cicho, że ledwie dosłyszałam.
-Akurat mojego ojca boją się nawet strzygi.- Starałam się poprawić mu nastrój.- A teraz chodźmy poszukać twojej koszuli!

piątek, 18 września 2015

Rozdział 9

Rose

          Obudziłam się w pokoju, na Dworze. Pamiętam, że wsiadaliśmy do prywatnego samolotu lecącego na Dwór. Pewnie usnęłam. Gdy podniosłam się z łóżka zobaczyłam uśmiechniętą twarz Dymitra. Był on tylko w luźnych spodniach od dresu. Jego nagi tors wyglądał przecudnie w świetle zachodzącego słońca. Brązowe włosy mieniły się przepięknie. A jego oczy! Ach! Jakże to był cudny widok! Te wspaniałe brązowe oczy wpatrywały się we mnie z taką miłością, że aż dech zapierało w piersiach. Nadal się uśmiechając powiedział:
-W końcu się poddasz i nastąpi to szybciej niż myślisz.
-Już ci mówiłam. Jeśli mój wiek będzie zaczynał się cyfrą dwa. -uśmiechnęłam się do niego. Oczywiście mówiliśmy o naszym ślubie. Nie miałam zamiaru wychodzić za mąż przed dwudziestką. Kto to słyszał. Osiemnastoletnia strażniczka królowej, PANI BIELIKOW. Jak o tym rozmyślam to chciałabym zostawić sobie też moje nazwisko. Rose Hathaway Bielikow. Boże! O czym ja myślę! Zostały mi jeszcze przynajmniej dwa lata a ja już rozmyślam tak się będę nazywać. Będą do mnie mówić strażniczko Bielikow czy strażniczko Hathaway? Skończ!-nakazałam sobie w duchu.
                 Podczas naszej wycieczki na Syberię*, kiedy Yewa Bielikowa przewidziała ślub, Dymitr ciągle się ze mną droczył. Ale ja wiedziałam, że przepowiednia babki Dymitra nie musi dotyczyć nas! Równie dobrze mogła dotyczyć ślubu Adriana i Sydney! To może być tak jak z Krwawym Królem. Yewa przewidziała, że zabije go ktoś "kroczący drogą śmierci" wszyscy myśleli, że to będzie Dymitr, ale okazało się, że chodziło o Marka. Był on naznaczony Pocałunkiem Cienia to znaczy, kiedyś umarł, ale wampir posiadający moc Ducha wskrzesił go za pomocą swojej magii. Tak więc te przepowiednie nie zawszę, wręcz zwykle są niedokładne.
                   Wstałam z łóżka. Spojrzałam w lustro. Jęknęłam. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Moje włosy były poplątane tak bardzo, że przypominały ptasie gniazdo. Makijaż, który sobie wczoraj nałożyłam nie wiadomo poco, rozmazał mi się po całej twarzy. Weszłam do łazienki, aby się umyć.
                   Gdy byłam już gotowa wyszliśmy z Dymitrem na korytarz i skierowaliśmy się do pokoju Lissy.
-O, cześć!- zawołała moja przyjaciółka wesoło. -Nie spodziewałam się was dzisiaj. Myślałam, że weźmiecie sobie dzień wolnego.
-Po co nam dzień wolnego skoro przespaliśmy całą drogę na Dwór?-spytałam- Ale mniejsza o to. Czy coś się tutaj działo?
-Niestety nic nie znaleźliśmy. Myślałam, że wy wpadniecie na jakiś ślad- powiedziała to z lekkim smutkiem w głosie.
-Nic tam nie było. Niestety-oznajmiłam.
-Do Iwaszkowów przyjeżdża ludzki gość- powiedziała ni z tego ni z owego Lissa
                Zdziwiło mnie to bardzo, ponieważ nie spodziewałam się po Danieli lub tym bardziej Nathanie Iwaszkow jakiś gości, tym bardziej ludzkich. Dlatego zapytałam:
-Do czego Nathanowi lub Danieli potrzebny jest człowiek?
-Nie do Nathana lub Danieli tylko do Sydney i Adriana-uświadomiła mi przyjaciółka. Zupełnie zapomniałam, że teraz Sydney także jest Iwaszkow.
-Jak się nazywa
-Jakaś panna Trewillger- odpowiedziała
-Była nauczycielką Sydney w Palm Springs-odezwał się niespodziewanie Dymitr
                Byłam ciekawa czy jej wizyta miała jakiś specjalny cel, czy tylko przyjechała ich odwiedzić. Bardziej byłam skłonna uwierzyć w tę pierwszą opcję.


*Są to wydarzenia opisane w dodatku do Akademii Wampirów, "Powrót do domu" Richelle Mead.

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 8

Rose

         Strasznie bolała mnie głowa. Co się stało? Wyczuwałam, że leżę na czymś miękkim. Słyszałam czyjeś nerwowe kroki.
Jak się nazywam?
Rose Hathaway.
Kim jestem?
Strażnikiem.
Kogo kocham?
Dymitra.
                 Na razie wszystko wydawało się w porządku. Ale zaraz...  Najważniejsze pytanie.
Co się stało?
Nie pamiętam. Chwila... A tak już wszystko sobie przypomniałam!
                 Jęknęłam. Poruszyłam niespokojnie nogami. Otworzyłam oczy. Wokół mnie było ciemno. Czyżbym oślepła?
-Dymitr?!- zawołałam lekko poddenerwowana.
                  Na korytarzu usłyszałam szybkie kroki.
-Rose? Obudziłaś się?- spytał Dimitr
-Tak, ale strasznie boli mnie głowa.- powiedziałam- Która godzina?
-Trzecia rano.
-Ufff. To dla tego jest tak ciemno. A już myślałam, ,że coś mi się stało ze wzrokiem- To była niewyobrażalna ulga.
 Moja ulga nie trwała długo, bo mój ukochany powiedział:
-Ale jest niedziela. Tak się o ciebie martwiłem- To powiedział z troską w oczach.
-Niedziela?! Czyli, że przespałam dwa dni?- No nie! Tego się nie spodziewałam.- Skoro jeszcze żyję to znaczy, że ten ktoś nie chciał mnie zabić tylko, no nie wiem, opóźnić poszukiwania?
-Tak to możliwe.- powiedział po dłuższym namyśle Rosjanin. 
                    Rano wyruszyliśmy  na poszukiwania. Nie dały one jednak  pozytywnego rezultatu. Tak było przez kilka dni. W końcu postanowiliśmy wrócić na Dwór. Może tam się czegoś przydatniejszego dowiemy.