niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 6

Rose

              Gdy tylko weszłam do mieszkania, odłożyłam swoją  torbę przy drzwiach wejściowych, napiłam się trochę wody i padłam na  łóżko zbyt zmęczona  aby zrobić cokolwiek więcej.
              Gdy się obudziłam, spostrzegłam, że jestem przykryta kocem. To pewnie Dymitr. Gdy mam zabijać strzygi, to jest spokojniejszy, niż kiedy miałabym zmarznąć podczas spania. A właśnie, gdzie jest Dymitr? Zaczęłam chodzić po pokojach i go szukać. Nigdzie go nie było.  Gdy weszłam do kuchni to zauważyłam, że na blacie leży kartka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać:
                Wyszedłem na chwilę rozejrzeć się po okolicy. Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności się nie obudzisz, ale jeśli się tak stało to chociaż zjedź to jabłko.
                                                                                                          Kocham Cię
                                                                                                               Dymitr
                 Cały on. Dopiero teraz spostrzegłam, że obok listu leżało świeże, czerwone jabłko. Ciekawe skąd je wziął. No nic. Ugryzłam je. Było słodkie. Wręcz za słodkie. Dziwne.
Nie mogłam zastanawiać się nad tym długo, bo do mieszkania wszedł mój ukochany.
Gdy tylko mnie zobaczył roześmiał się.
-Oh Roza! Wzięłaś ze sobą jabłko! Taki szmat drogi wiozłaś to jabłko?
-Co?- Dobra... Coś tu nie gra.- Przecież ty zostawiłeś mi to jabłko.
-Ja nie brałem ze sobą żadnych jabłek!- To powiedział już wyraźnie spanikowany.
-Napisałeś mi ten list.- podetknęłam mu pod nos list, który zostawił na kuchennym blacie- Napisałeś tu też  żebym chociaż zjadła to jabłko!
                    Dymitr wziął ode mnie list. Był zaniepokojony.
-Tak to ja napisałem ten list ale tylko to pierwsze zdanie.- zmarszczył brwi i uważniej przyjrzał się kartce- Spójrz- pokazał palcem na zdanie dotyczące owocu- To jest napisane bardziej spiczastym pismem od mojego.
-Faktycznie...- No nie. Gdy spałam ktoś wszedł do naszego mieszkania. Jęknęłam- To moja wina! Gdybym tylko spała trochę lżej! Gdzie się podział mój strażniczy sen! Powinnam się obudzić gdy tylko usłyszę jakiś hałas!
-To nie twoja wina. Nie spałaś prze...- Dalszej części zdania nie usłyszałam, bo osunęłam się nieprzytomna na podłogę.

1 komentarz: